mam 23 lata i obecnie od 8 miesięcy szukam pracy. Może zacznę od początku...mając 19 lat po raz pierwszy zaczęłam szukać pracy zaraz po szkole średniej. Chciałam studiować, lecz na dzienne studia nie mogłam sobie pozwolić, bo nie miał mnie kto utrzymywać, więc wybrałam te zaoczne. Aby zarobić na studia przez okres 3 miesięcy pracowałam na 3 zmiany na hali za 1000zł netto, a w międzyczasie poszukiwałam innej pracy. Wysyłałam CV w różne miejsca, na różne stanowiska, ale nic z tego nie wyszło...jedyne co mi proponowano to pracę w roli sex asystentki bądź w tzw. "apartamencie"...No, ale nic nie poddając się szukałam dalej i dostałam się na staż...6 miesięczny...który polegał na tym, że dzień w dzień od 9-17 siedziałam przy biurku i praktycznie nie miałam co robić...moja frustracja rosła z dnia na dzień, bo niby jak miałam utrzymać siebie i studia...dlatego zrezygnowałam ze szkoły, co było dla mnie ciosem, ale co miałam zrobić. Rodzina mnie nie wspierała...bo przecież mam szukać pracy...i dokładać się do mieszkania...Byłam załamana, zestresowana, nabawiłam się nerwicy i przestałam wierzyć, że coś mi w życiu jeszcze wyjdzie. W końcu wyprowadziłam się do partnera, bo nie mogłam słuchać dzień w dzień tej samej gadaniny - kiedy niby masz zamiar iść do pracy? A skąd miałam tą pracę wytrzasnąć? Z rękawa? Z nieba miała mi spaść...bez żadnych kwalifikacji, doświadczenia, wykształcenia? W końcu znalazłam pracę, stanęłam na nogi, wróciłam na studia, ale jak to w życiu bywa znów się posypało. Znów nie mam pracy, rozmowy kwalifikacyjne są coraz gorsze...zagmatwane, a pytania często godzące w godność osobistą. I znów jedyna praca na jaką mogę od ręki liczyć to sex asystentki...a co mnie przeraża to fakt, iż pracodawcy wcale się z tym już nie kryją. W urzędzie pracy oczywiście też nie ma na co liczyć...Chciałam iść nawet na bezpłatną praktykę, aby się czegoś nauczyć nowego...ale szok...nawet na to nie mam co liczyć...bo mam za małe doświadczenie
